Perspektywa kosmicznego osadnictwa na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo kusząca: możemy zacząć wszystko od nowa, w nowym świecie, w nowych warunkach – szczególnie że Ziemia ma się coraz gorzej. Zasiedlenie kosmosu – czyli kolejny etap ewolucji naszego gatunku, marzącego o „multiplanetarności” – przez wielu postrzegane jest jako recepta na wszelkie ziemskie bolączki. Dostęp do nieograniczonych złóż surowców, kooperacja między narodami, która ma przynieść globalny pokój, furtka pozwalająca uciec przez katastrofą klimatyczną – to tylko część obietnic, jakie ma spełnić kolonizacja Marsa i być może innych ciał niebieskich Układu Słonecznego. Kelly i Zach Weinersmithowie, małżeński „zespół badawczy”, znany polskiemu czytelnikowi z bestsellera „Jakoś wkrótce”, wylewa na rozgrzane fantastycznymi wizjami głowy kubeł zimnej wody, ale robi to w tak przyjemny sposób, że chciałoby się prosić o więcej. Mowa o nowej książce Weinersmithów „Miasto na Marsie”.

Kelly (adiunkt na wydziale nauk biologicznych Uniwersytetu Rice’a) i Zach (rysownik i autor komiksu internetowego Saturday Morning Breakfast Cereal) są pasjonatami nauki, nowych technologii i rewolucyjnych koncepcji, które mogą odmienić nasze życie, czemu dali wyraz w świetnej książce „Jakoś wkrótce”). Są też miłośnikami szeroko pojętej tematyki kosmicznej. Wydawać by się zatem mogło, że „Miasto na Marsie” to hymn pochwalny na cześć czerwonej planety jako naszego drugiego domu – przecież już sam tytuł zapowiada powstanie marsjańskiej osady! Otóż nic bardziej mylnego. Choć Weinersmithowie rzeczywiście chcieli napisać książkę o wspaniałych możliwościach związanych z kolonizacją kosmosu w ogólności, a Marsa w szczególności, to po wielu tysiącach godzin rozmów z ekspertami wielu dziedzin, w tym specjalistami zajmującymi się technologią kosmiczną, ekonomistami i politologami, ale też z rzecznikami kolonizacji kosmosu i kosmicznymi przedsiębiorcami, oraz lektury licznych specjalistycznych publikacji doszli do wniosku, że obecnie nasza kosmiczna ekspansja to cel nie tyle bardzo odległy, co nawet wręcz niemożliwy do osiągnięcia. Z jednej strony to bardzo rozczarowujące, ale z drugiej to, czego Kelly i Zach dowiedzieli się w wyniku swoich badań, sprawia, że „Miasto na Marsie” to „być może najlepsza książka, jaką kiedykolwiek napisano o ludziach w kosmosie” jak ujął to Scott Aaronson z Uniwersytetu Teksańskigo w Austin. W podobnie entuzjastycznym tonie o nowej książce Weinersmithów wypowiada się Mary Roach, dobrze znana w Polsce autorka popularnonaukowych bestsellerów: „Ludzie, posłuchajcie. Jak robić kupę w kosmosie – to będzie najmniejsze z naszych zmartwień. Przeczytacie tu o wyzwaniach, o których większość entuzjastów kosmosu, w tym ja, nawet nie pomyślała (…) Pomimo dogłębnego researchu i imponująco specjalistycznych detali, książka jest jasna, żywa i zabawna.”

 

 

To wszystko prawda. Dzięki talentowi obojga autorów „Miasto na Marsie” czyta się jak najlepszą powieść. Przystępnym, a co ważniejsze zapadającym w pamięć i dowcipnym wyjaśnieniom towarzyszą rewelacyjne rysunki Zacha. Ale co takiego jest w tej książce wyjątkowego, jeśli chodzi o treść? Przede wszystkim jej przyprawiająca o zawrót głowy – w pozytywnym sensie – rozpiętość tematyczna. „Miasto na Marsie” pokazuje, jak wiele dziedzin związanych jest z funkcjonowaniem człowieka w kosmosie. Mamy tu i podstawy kosmicznej fizjologii, w tym kosmiczny seks i jego skutki, i zagadnienia z zakresu kosmicznej medycyny, ekologii, gospodarki, socjologii, psychologii i działań zbrojnych. Nie bez znaczenia są także kwestie prawne – coś, co mogłoby się wydawać nudne dla niezainteresowanego legislaturą czytelnika, przeniesione w kosmos staje się fascynującą tematyką, którą pochłaniamy strona za stroną. Wnioski? Eksploracja pozaziemskich światów to również źródło nowych konfliktów i podziałów. No ale o tym trzeba po prostu przeczytać – w wykonaniu Weinersmithów

Tak piszą o strukturze „Miasta na Marsie” Kelly i Zach: „Uznajcie tę książkę za uczciwy przewodnik dla osiedleńców wy­prawiających się ku pozostałym ciałom niebieskim Układu Sło­necznego. Jeśli kolonizacja kosmosu jest dla was tematem nowym, większość tych zagadnień będzie wam nieznana i mamy nadzieję, że okaże się zaskakująca. Jeśli już wcześniej liznęliście temat, to spodziewamy się, że zetkniecie się tu z wizją nieco bardziej re­alistyczną i całościową niż przedstawiana w innych publikacjach. (…) Ta książka została podzielona na sześć kawałków. W pierw­szym opisujemy to, co dzieje się z ludzkim ciałem i umysłem w przestrzeni kosmicznej. Drugi mówi o tym, gdzie konkret­nie w kosmosie moglibyśmy te ciała i umysły umieścić. Trzeci traktuje o tym, jak nie pozwolić im tam umrzeć. W czwartym zastanawiamy się, czy to wszystko jest i powinno być legalne. Piąta część pozwala się namyślić, jak zaktualizować prawo, by lepiej regulować kosmiczne kolonie (…) Ostatnia część dotyczy socjologii, wzrostu, perspektyw realiza­cji planu B dla całej ludzkości oraz kwestii, czy jest to istotnie pożądane”.

Mimo że „Miasto na Marsie” to z przede wszystkim książka o eksploracji kosmosu, nie można się oprzeć wrażeniu, że autorzy wykorzystali tę tematykę jako znakomity i uzasadniony pretekst do przedstawienia czytelnikowi w pasjonujący sposób historii naszych dotychczasowych kosmicznych dokonań oraz fascynujących eksperymentów z pogranicza psychologii i behawiorystki. Naszpikowana ciekawostkami i anegdotami, książka Weinersmithów niesamowicie otwiera oczy i poszerza także ziemskie horyzonty. To również bardzo ważny głos w dyskusji o naszej potencjalnej „multiplanetarności”, do której tak prze Elon Musk wraz ze swoim SpaceX-em.

Niepowtarzalne poczucie humoru Kelly i Zacha i ich zwariowane pomysły na ciekawą narrację sprawiają, że od „Miasta na Marsie” nie sposób się oderwać, czytając o kolejnym intrygującym zagadnieniu. A jest ich naprawdę mnóstwo. Życie na Marsie – koszmar czy raj? Czy na Marsie można począć dziecko? Czy państwo w przestrzeni kosmicznej wywoła wojnę na Ziemi? Czy astronauci kłamią? Czy lepiej żyć na Marsie niż na Ziemi po wojnie nuklearnej? Dlaczego astronauci uwielbiają sos taco? A skoro już o jedzeniu mowa – jaki właściwie jest status prawny kosmicznego kanibalizmu?

Nic zatem dziwnego, że książka otrzymała prestiżową nagrodę Hugo 2024 (przyznawaną za najlepsze dzieła science fiction) w kategorii „Best Related Work” – czyli za najlepszą pozycję, która nie należy do gatunku, ale jest z nim nierozerwalnie związana.

„Miasto na Marsie” to książka, która jest bardzo na czasie. I która szybko się nie zdezaktualizuje. Z punku widzenia naszych marzeń o „multiplanetarności” – niestety. Z punku widzenia czytelnika – to bardzo dobrze.