Kojarzycie te wywiady z największymi graczami branży nowych technologii – na przykład Steve’em Jobsem czy Billem Gatesem – wywiady, których znakiem rozpoznawczym były charakterystyczne czerwone fotele dziennikarzy i ich rozmówców? Jeśli tak, to albo znacie, albo przynajmniej przypominacie sobie dwójkę dziennikarzy odpowiedzialnych za przepytywanie miliarderów z branży, która zmieniła nasz świat, na lepsze i na gorsze. Ci dziennikarze to legendarne już postaci technologicznego krajobrazu Doliny Krzemowej: Kara Swisher i Walt Mossberg. A książka Burn Book Kary Swisher już 26 marca w polskich księgarniach!
Burn book – znany z filmu „Wredne dziewczyny” – to swego rodzaju pamiętnik tworzony metodą scrapbookingu, czyli wklejania na jego karty zdjęć i innych materiałów graficznych, i opatrywania ich plotkami, pikantnymi szczegółami z życia opisywanych osób, kompromitującymi, ukrywanymi przez nich wydarzeniami… Słowem, w burn booku jest wszystko to, co sprawia, że opisywana osoba może spalić się ze wstydu. Stąd słowo „burn”.
Czy Burn book Kary Swisher to tego rodzaju książka? Pełna soczystych szczegółów z osobistych kontaktów dziennikarki z Elonem Muskiem, Markiem Zuckerbergiem, Steve’em Jobsem, Billem Gatesem, Jeffem Bezosem, Larrym Page’em i innymi tuzami branży technologicznej? Poniekąd tak: ci, którzy chcą się dowiedzieć, jacy naprawdę są technokraci – poza światłem reflektorów, kiedy już skończą publiczną prezentację ich kolejnego przełomowego produktu, który ma odmienić nasz świat – będą z pewnością usatysfakcjonowani. Kara Swisher – dziennikarski postrach Doliny Krzemowej – nie gryzie się w język, opisując swoje osobiste doświadczenia z liderami branży. Ale jej „Burn Book” to coś więcej: jak mówi podtytuł książki, to historia miłosna związku Kary Swisher z technologią – związku, który pochłonął ją bez reszty, ale w którym w miarę upływu czasu zaczęły pojawiać się gorycz i rozczarowanie.
Wiem, że sięgnęliście po tę książkę, bo chcieliście przeczytać historie o miliarderach z branży nowych technologii, takich jak Elon, Mark, Sheryl, Peter, Jeff, Steve czy Tim. Bez obaw, poznacie ich wszystkich, tak jak ja poznałam ich w ciągu mojej trzydziestoletniej dziennikarskiej kariery. Ci faceci – bo powiedzmy sobie szczerze, większość technologicznych magnatów to faceci – są głównymi bohaterami mojej książki. Ale jest to także książka o mnie i o technologii, o związku, który początkowo przypominał miłosne zauroczenie, by z czasem nabrać goryczy.
W Burn Booku Kara Swisher fascynująco opisuje początki internetu, a w szczególności to, jak klasyczne media, w tym prasa, w ogólne nie poczuły wichru zmian. Jak były niechętne temu, by przechodzić na cyfrową dystrybucję treści, co wkrótce doprowadziło je na skraj przepaści. Swisher od zarania internetu wiedziała, że od ery cyfrowej nie ma odwrotu, i że „wszystko, co da się zdigitalizować, zostanie zdigitalizowane”. To podejście zaprowadziło ją na szczyty dziennikarstwa technologicznego: wraz z Waltem Mossbergiem z „The Washington Post” śledziła cyfrowe trendy, niezwykle trafnie antycypowała wzloty i upadki w branży, a także nie bała się zadawać niewygodnych, odważnych pytań, którymi wyciskała z technokratów siódme poty (w przypadku Marka Zuckerberga to metaforyczne sformułowanie należy rozumieć dosłownie).
Obserwowałam krople potu spływające po okrągłej, bladej twarzy Marka Zuckerberga i zastanawiałam się, czy mój rozmówca nie padnie za chwilę nieprzytomny u moich stóp. Kilkoro członków kierownictwa Facebooka ostrzegało mnie, że kiedy ich CEO jest zdenerwowany, zdarza mu się reagować w taki właśnie sposób. Nie byłam pewna, czy mówili poważnie. „Miewa ataki paniki podczas publicznych wystąpień”, wyjawiła mi parę lat wcześniej jedna z tych osób. „Może nawet zemdleć”.
Kara Swisher zawsze dysponowała najświeższymi, poufnymi informacjami i przeciekami, które w połączeniu z jej wyczuciem branży skutkowały niezwykle trafnymi doniesieniami i przewidywaniami rozwoju wydarzeń. Sława Swisher w tym aspekcie poskutkowała tym, że jeden z CEO posądził ją o „prowadzenie nasłuchu firmowych kanałów grzewczych”, a Sheryl Sandberg, COO Facebooka, powiedziała kiedyś: „To dyżurny żart Doliny Krzemowej – kiedy sporządzamy osobiste notatki, mówimy: »Mam nadzieję, że Kara tego nigdy nie zobaczy«”. Przewidywania Swisher były tak trafne, że kiedy w latach 2000–2002 pękała słynna już bańka dotcomów – czyli przeinwestowanych firm internetowych – wydawało się, że realizowany jest napisany przez nią scenariusz.
W pierwszej chwili pomyślałam, że najbogatszy człowiek na świecie i najsłynniejszy żyjący przedsiębiorca technologiczny musiał sobie, kurwa, żartować. Ale Elon Musk wcale nie był w nastroju do żartów, gdy 17 października 2022 roku wysłał mi e-mail z tematem: „Jesteś zdzirą”. Zaledwie tydzień wcześniej odnosił się do mnie w zwykły, przyjazny sposób. Skontaktował się ze mną, żeby poznać moje zdanie na temat Twittera, nękanej problemami firmy, do kupna której Musk został przymuszony po tym, jak nic mu nie przyszło z upierania się, że wiążąca go umowa wcale go nie wiąże.
Kara Swisher to niezwykle charyzmatyczna osobowość. Jej wyjątkową cechą jest to, że ludzie z jednej strony boją się jej (w sensie: czują przed nią respekt), a z drugiej jej ufają. Ta niezwykła kombinacja sprawia, że jej rozmówcy otwierają się przed nią i chcąc nie chcąc, zwykle są z nią bezgranicznie szczerzy, co z kolei sprawia, że wywiady prowadzone przez Swisher mają niepowtarzalny, wnikliwy charakter i pozwalają dowiedzieć o się wielu intrygujących planach (i podejściu do rzeczywistości) jej rozmówców.
Praca dla „The Post” sprawiała mi znacznie większą frajdę niż studia – z wyjątkiem kursów z historii. Interesowały mnie zwłaszcza mechanizmy propagandy oraz sposoby, w jakie organizacje w rodzaju partii nazistowskiej wykorzystywały media i narzędzia komunikacji do przekręcania faktów, radykalizowania społeczeństw i demonizowania wybranych grup (…) największe wrażenie zrobiła na mnie łatwość, z jaką można manipulować ludźmi, wykorzystując do tego strach i gniew, a także bezkarnie przeinaczać fakty.
Burn Book. Technologia i ja: historia miłosna to to z jednej strony osobiste wspomnienia, a z drugiej – zapis wydarzeń związanych z najpotężniejszymi graczami technologicznymi. To insiderska opowieść o współczesnej Dolinie Krzemowej i o największym boomie bogactwa w historii świata. Owszem, dowiecie się z niej, jacy naprawdę są Musk, Zuckerberg i inni. Przekonacie się, kto jest największym rozczarowaniem Kary, a kto – według niej – jest najporządniejszą osobą w branży. Będziecie się mieli okazję przekonać, jacy naprawdę są miliarderzy i czy ich naczelnym celem jest faktycznie zmienianie świata na lepsze. Ale przeczytacie też o poważnych zagrożeniach związanych z technologią i tym, czym kończy się oddawanie nieograniczonej władzy nad rzędem dusz w ręce technokratów.
Opisywałam elity Doliny Krzemowej od kilku dekad i ten rodzaj hipokryzji stawał się w tych kręgach coraz powszechniejszą postawą. Młodzi idealiści, którzy tworzyli od podstaw nową branżę i ciężko pracowali na swój sukces, przedzierzgnęli się w szefów największych i najbardziej wpływowych amerykańskich przedsiębiorstw. I choć zdarzały się wyjątki, to z reguły im bogatsi i potężniejsi stawali się ci ludzie, tym bardziej sprzeniewierzali się swoim ideałom – zamykali się pod kloszem luksusu, a ich prawdziwe ja otaczało się kokonem wygód i przywilejów, który izolował od wszelkich nieprzyjemności i zmartwień.
Kara Swisher pozostaje optymistką, jeśli chodzi o potencjał innowacji w rozwiązywaniu naszych problemów. Wzywa jednak branżę do dokonywania lepszych, bardziej przemyślanych wyborów, szczególnie teraz, gdy niewyobrażalne możliwości sztucznej inteligencji mogą po raz kolejny odmienić świat.
Burn Book to historia miłosna związku Kary Swisher z technologią. Osoby, która zna obiekt swoich uczuć lepiej niż ktokolwiek inny.
Kara Swisher od dekad relacjonuje wszystko to, co dzieje się w Dolinie Krzemowej, choć dziś wypada raczej napisać: wokół nas. Burn Book nie jest kolejną nudną książką relacjonującą życie technologicznych maniaków. To do bólu szczera spowiedź, w której stojący na najwyższych szczeblach władzy szefowie największych firm technologicznych świata – są dosłownie zmasakrowani. Osobista, pikantna a zarazem ekspercka historia współczesnego świata, którym w dużej mierze rządzą technokraci. Cytując autorkę: „Przykro mi to mówić, ale mamy przejebane”.
KRZYSZTOF KOŁACZ, podcast Bo czemu nie?, magazyn iMagazine
Przeczytaj fragment książki: